Takwenya! Supai! Witajcie! Od początku października przebywam w krainie mlekiem płynącej czyli w krainie Masajów w północnej części Tanzanii. Realizuję tutaj projekt „Uzazi! Szkolenia położnicze dla położnych, asystentów medycznych oraz kobiet ciężarnych z plemienia Masajów w Tanzanii.”, który jest finansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Wolontariat Pomoc Polska 2019 .
Mój pierwszy kontakt z Tanzanią był 9 lat temu, kiedy po uzyskaniu dyplomu położnej wyjechałam na misję w Bugisi. Przez 3 lata pracowałam tam jako Misjonarka Świecka SMA i położna w przychodni zdrowia prowadzonej przez siostry zakonne ze zgromadzenia OLA. Były to tereny zamieszkane przez plemię Sukuma - jedno z największych w Tanzanii. Od wielu osób słyszałam, że plemię Sukuma i plemię Masajów niewiele różni się od siebie. Dla obydwu z tych plemion krowy są świętością a im więcej ich się ma tym bardziej bogatym się jest. Obydwa plemiona uważają się za wybrane przez Boga do opieki nad całym bydłem na ziemi, stąd nie raz zdarzały się między nimi kłótnie o krowy. Zarówno wśród Masajów jak i u ludzi Sukuma możliwa jest poligamia wśród mężczyzn, czyli jeden mężczyzna ma oficjalnie-nieoficjalnie kilka żon. Poziom edukacji u obydwu tych grup etnicznych wciąż jest na bardzo niskim poziomie a ilość osób zarażona wirusem HIV – bardzo duża. Większość kobiet po 40 r. życia jest analfabetkami. To co na pewno różni te dwa plemiona od siebie to porody – kobiety Sukuma w bardzo znacznej większości, (ok 99%) rodzi w przychodniach, centrum zdrowia z wykwalifikowanym personelem medycznym. U Masajek jest odwrotnie, większość z nich, pokuszę się o stwierdzenie, że ok 99% rodzi w domu.
Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie ogromna śmiertelność okołoporodowa, powiązana z brakiem opieki medycznej w czasie ciąży, brakiem higieny, przesądami pośród Masajek, małoletnością i niechęcią do medycyny. W dystrykcie Monduli, teren Moity Bwawani charakteryzuje się największą śmiertelnością okołoporodową kobiet i dzieci. Obecnie rząd Tanzanii zakazał tradycyjnym akuszerkom porodów w domu, starając się zachęcić bądź zmusić kobiety do rodzenia w placówkach medycznych. Podczas swoich szkoleń pytałam się młodych dziewczyn, młodych matek dlaczego rodzą w domu. Większość z nich odpowiedziała, że zostały do tego zmuszone przez rodzinę – matki, babcie, tradycyjne akuszerki. Na poród w placówce medycznej zgodę musiał wyrazić także mąż, co zdarzało się bardzo rzadko. Nie mogę powiedzieć, że młode Masajki mają pełne prawo głosu, nie mają! Ich życie uzależnione jest od osób, które żyją dookoła.
Głównym celem mojego projektu było zwiększenie świadomości ludzi, w szczególności kobiet i poprawa ich warunków do rodzenia dzieci. Usłyszałam kiedyś , że jeśli chcesz wychować całe społeczeństwo – zacznij od kobiet. One są najlepszymi nosicielkami wiedzy dla swoich dzieci, dla ludzi w lokalnej społeczności. Dlatego zorganizowałam 4 kilkudniowe szkolenia tzw. Seminaria - 2 dla tradycyjnych akuszerek i pomocników medycznych oraz 2 dla kobiet w okresie rozrodczym. Uczestniczyło w nich około 120 kobiet z plemienia Masajów. Podczas szkoleń przekazywałam im podstawową wiedzę medyczną, wskazując jak wiele komplikacji jest możliwych i jak ważne jest rodzenie w placówkach medycznych. Rozwiałam kilka mitów związanych z ciążą i z porodem, mając nadzieję, że jest to wiedza na całe życie a nie tylko na chwilę. Podczas szkoleń z młodymi Masajkami rozmawiałam także o fizjologii cyklu, o płodności i seksualności, o podstawowej higienie codziennej czy odżywianiu - bardzo proste rzeczy. Przedstawiałam różne niepokojące symptomy u dzieci i u dorosłych, z którymi muszą udać się do lekarza. Każdy z uczestników otrzymał przygotowaną przeze mnie książeczkę z podstawowymi informacjami. Myślę, że to dla każdego z nas był wartościowy czas. Jeśli te szkolenia miałyby pomóc w przyszłości uratować choćby jedno życie to były warte przeprowadzenia.
Zawsze jak jestem w Moicie Bwawani to myślę i tęsknię za jedną kobietą - Masajką, która była moją koleżanką a zmarła chwilę po porodzie w wyniku zaniedbania rodziny i spóźnioną reakcją na jej chorobę. Miała na imię Esta, osierociła 6 dzieci. Wydarzyło się to w 2016 roku, niedługo po zakończeniu mojego poprzedniego projektu tutaj. Czasem sobie myślę, że jej śmierć była bez sensu, nikomu nie potrzebna ale z drugiej strony to co robię teraz jest właśnie wynikiem jej tragicznego losu przy porodzie. To jest niejako hołd oddany dla Esty. Nie chce by moje koleżanki Masajki czy inne kobiety umierały przy porodzie z powodu komplikacji, których łatwo można uniknąć, jeśli choć trochę się zaufa medycynie. Parę dni temu usłyszałam bardzo mądre słowa – ludzkość jest długiem. Spłacajmy ten dług, dzieląc się wiedzą, dobrem z innymi, którzy tego nie mają.